W maju 2019 roku Polska wniosła do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skargę, w której domagała się uznania art. 17 dyrektywy 2019/790 w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym, znanej szerzej jako “Dyrektywa o prawach autorskich” albo wśród jej przeciwników – „ACTA 2”, za nieważną. Co takiego jednak nie spodobało się Polsce w tym akcie prawnym, który w teorii ma lepiej chronić prawa twórców?
Wspomniany przepis art. 17 ustanawia zasadę, zgodnie z którą dostawcy usług udostępniania treści online (np. Youtube, Instagram) są bezpośrednio odpowiedzialni, w sytuacji gdy przedmioty objęte ochroną (np. utwory muzyczne) są niezgodnie z prawem umieszczane przez użytkowników ich platform.
Zgodnie z ust. 4 powołanego przepisu, usługodawcy mogą zostać zwolnieni z tej odpowiedzialności, ale dopiero wtedy, gdy wykażą, że:
Zdaniem Polski, przepis art. 17 Dyrektywy 2019/790 narusza wolność wypowiedzi i informacji, co byłoby sprzeczne z art. 11 Karty praw podstawowych UE, zgodnie z którym:
„1. Każdy ma prawo do wolności wypowiedzi. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe.
2. Szanuje się wolność i pluralizm mediów.”
Warto dodać, że internautom projekt dyrektywy również nie przypadł do gustu – petycję przeciwko wprowadzeniu omawianego przepisu podpisało 5 milionów osób, a w całej Unii Europejskiej protestowały dziesiątki tysięcy ludzi (w Berlinie nawet 40 000 protestujących). Sprzeciwiający się nowej dyrektywie internauci podnosili, iż konsekwencją przyjęcia jej w tym kształcie będzie cenzura prewencyjna, niemożność korzystania z cytatów, a co za tym idzie – ograniczenie wolności słowa i prawdopodobieństwo dowolnego blokowania wybranych treści przez usługodawców.
O zasadności polskiej skargi zadecydują wkrótce sędziowie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, ale przed wydaniem orzeczenia swoją opinię przedstawi Rzecznik lub Rzeczniczka Generalna TSUE.
Henrik Saugmandsgaard Øe, Rzecznik do którego trafiła niniejsza sprawa, w opublikowanej w dniu 15 lipca 2021 r. opinii częściowo zgodził się z argumentami zawartymi w skardze, wskazując, że istotnie, zaskarżone przepisy skutkują pewną ingerencją w wolność wypowiedzi użytkowników Internetu, jednak należy mieć na uwadze przepis art. 52 ust. 1 Karty Praw Podstawowych, zgodnie z którym wszelkie ograniczenia w korzystaniu z praw i wolności uznanych w Karcie muszą być przewidziane ustawą i szanować istotę tych praw i wolności oraz (z zastrzeżeniem zasady proporcjonalności) mogą być wprowadzone wyłącznie wtedy, gdy są konieczne i rzeczywiście odpowiadają celom interesu ogólnego lub potrzebom ochrony praw i wolności innych osób. Zdaniem Rzecznika, obowiązek nadzorowania niektórych szczegółowych treści o bezprawnym charakterze przez usługodawców jest zatem zgodny z prawem, a ponadto, art. 17 wspomnianej Dyrektywy odpowiada uznanemu przez Unię celowi interesu ogólnego, ponieważ zmierza do zagwarantowania skutecznej ochrony praw własności intelektualnej.
Rzecznik wskazał także, iż obowiązek określony w kwestionowanym przez Polskę art. 17 Dyrektywy oznacza, że platformy będą musiały w taki sposób filtrować zamieszczane przez użytkowników treści, aby blokować dostęp do tych naruszających prawo autorskie, a jednocześnie nie doprowadzać do „nadmiernego blokowania” treści legalnych – w tym także parodii lub cytatów, które w większości europejskich porządków prawnych objęte są instytucją tzw. „dozwolonego użytku”.
Zdaniem Rzecznika dostawcy usług powinni zatem wykrywać jedynie takie treści, które są identyczne bądź równoznaczne z utworami objętymi ochroną. „Blokowaniem prewencyjnym” nie powinny być natomiast objęte te treści, w których potencjalne naruszenia nie są jednoznaczne – a zatem utwory „transformatywne”.
Opinia Rzecznika nie jest wiążąca dla Sędziów Trybunału, aczkolwiek z reguły decyzja Trybunału odzwierciedla pogląd w niej wyrażony, stąd też możemy z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że polska skarga zostanie oddalona.